O dwóch racjonalnościach. Recenzja „Kapitana Phillipsa”

Najnowszy film Paula Greengrassa – „Kapitan Phillips” – to nie tylko historia o dramatycznym losie porwanego przez piratów somalijskich Richarda Phillipsa, kapitana MV Maersk Alabama, lecz także opowieść o lęku Ameryki przed Afryką, o stereotypach utrudniających zbudowanie rzeczywistej współpracy między tymi kontynentami. Stwierdzić można, że to dzieło komplementarne wobec dwóch innych filmów z 2013 r., również podejmujących problem piractwa w Zatoce Adeńskiej. Duńskie „Porwanie” Tobiasa Lindholma skupia się na psychologicznej charakterystyce losu uprowadzonych i postawach armatorów. „22 minuty” Wasilija Sierikowa to z kolei film akcji, opowieść o porwaniu i akcji odbicia rosyjskich marynarzy z rąk somalijskich piratów. „Kapitan Philips” wypełnia lukę między produkcją duńską i rosyjską, między dramatem psychologicznym a kinem sensacyjnym.